Głodówka lecznicza

Moimi oczami - wprowadzenie.

Kasia KONATE

8/8/2024

 Mam nadzieję, że tym wpisem przybliżę Ci temat "głodówki leczniczej" opisanej z mojej perspektywy i widziany moimi oczami. Już będąc na studiach zarówno kosmetologii jak i dietetyce temat głodówek budził kontrowersję. W sumie mam wrażenie, że do dzisiaj tak jest. Przemysł farmaceutyczny, przemysł związany z produkcją żywności przetworzonej, i wiele innych ukonstytuowanych prawnie organizacji nakazują nam podążać ścieżką, którą nam wytyczają.

 Czy nigdy Cię nie zastanawiało jak to jest, że ludzie masowo przystępują do eksperymentów, żywią się tak jak odgórnie przykazano - bo przecież wszyscy tak robią. W czasach, w których obecnie żyjemy wszystko to co jest nam masowo proponowane w mediach i poza nimi, sprzedawane jako teoretycznie żywność ma nas przybliżać do...XXX. Nie wiem czy wiesz, że nawet żywnością nazywamy dzisiaj suplementy diety a kontrola nad nimi jest praktycznie żadna, brak badań klinicznych, dowodów naukowych etc. To dzięki szeroko pojętemu przemysłowi szczególnie w branży żywieniowej możemy dzisiaj NIE cieszyć się dobrym zdrowiem. Czyli coś tu po prostu poszło nie tak jak trzeba.

 A co znaczy w ogóle mieć dzisiaj dobre zdrowie?. Moim zdaniem, to nie lądować co chwilę u lekarza na wizycie, być sprawnym fizycznie, umysłowo, cieszyć się z każdego dnia, dbać o stan umysłu (mental). Zatem jeśli uważasz podobnie do mnie to zalej kubek gorącej wody, który dobrze zrobi Ci na zdrowie i zostań tu proszę dalej ze mną.

 Według posiadanej mi wiedzy ludzie od setek tysięcy lat pościli i robili to z wielu przyczyn. Miedzy innymi: ze względów religijnych, ze względu na okresy chorób, czy też z najokrutniejszych względów historycznych (wojny). Warto też dodać, że jest jeden szczególny okres - prehistorii gdzie aby można było jeść trzeba było polować. Wiązało się to z długimi okresami głodowania, ponieważ upolować mamauta czy inne zwierzę nie było łatwo, sprawić jego mięso a w między czasie przecież nikt nie jeździł do "maka" na burgera aby zaspokoić głód (uśmiecham się). Nie zmienia to faktu, że pościli też by poczuć się lepiej, bliżej z sobą samym i swoim umysłem. Przecież nie robiliby tego, gdyby nie odnajdowali w tym korzyści płynących ze świadomego długotrwałego wyzbywania się przyjemności jaką jest jedzenie.

 Zatem mamy już pewien zarys, początek i sens tego całego głodowania. Wraz z postępem ludzie produkowali już łatwiej żywność, ale to właśnie ten postęp jest winowajcą wielu chorób jakże dosadnie nazywanych - cywilizacyjnymi. Jest to nam wręcz rzucone prosto w twarz: CHOROBY CYWILIZACYNE. Czyli logicznie myśląc, ktoś podał nam wszystko co nowatorskie na tacy mniemając, jak mówi stare łacińskie przysłowie "dzielcie i rządźcie" limitów nie ma. Tylko na końcu zapomniano dodać jakie konsekwencje zdrowotne mogą nas spotkać gdy bez umiaru będziemy spożywać dane substancje, chemiczne dodatki do żywności, polepszacze smaku, sztuczne barwniki etc. I tu przypomina mi się pierwsze zdanie mojej pani profesor, które usłyszałam podczas wykładu z farmakologii, że każdy lek to trucizna ale jego toksyczność na organizm zależy od dawki. Zatem to samo dzisiaj możemy przyrównać do substancji chemicznych masowo dodawanych do żywności, miedzy innymi cukier pod wieloma postaciami. Wszystko to właściwie w jakim celu?. Przecież kiedyś nie było nam potrzeba w kuchni tak wielu magicznych torebeczek zawierających takie czy inne zastosowanie aby stał się cud i zrobić coś wybitnie zdrowego i zarazem pysznego. Same warzywa i owoce smakowały lepiej, miały tak przyjemny naturalny zapach, nie wspominając już o mięsie. Stare dobre czasy... .

 No dobrze a czy zastanawiasz się czasami co te wszystkie substancje robią później w twoim organizmie?. Organizm człowieka nie potrzebuje wiele aby przeżyć, bo dzisiaj ma wszystkiego pod dostatkiem a nawet w nadmiarze. Spożywamy więcej niż nam jest faktycznie potrzeba ale właśnie żywności przetworzonej, która nie dostarcza ze sobą ładunku odżywczego na nasze zdrowie. Najmądrzejszy komputer świata - ciało wraz ze wszystkimi jego organami nie przestaje od tak po prostu źle funkcjonować. Tu potrzeba czasu na zgromadzenie przez organizm tak toksycznych dawek związków chemicznych, że w końcu wpadamy w chorobę. Niezbędne do życia i przyswajalne do strawienia substancje organizm zostawia, jednak to co jest mu zupełnie zbędne wyrzuca na zewnątrz. Wszystko byłoby by cudownie, gdyby to tak dobrze działało. Z wieloma związkami nasz organizm sobie nie radzi i wyrzuca je zamiast na zewnątrz, tam gdzie się domyślasz, niestety trafia to do przestrzeni międzykomórkowej i krąży w organizmie, poprzez wszystkie układy i obieg krwi. Zatrzymując się jako pasażer na gapę wtedy gdy jest mu wygodnie, powoli osłabiając i niszcząc miejsce swojego pobytu. Z własnego doświadczenia wiem też, że wielu z was nie zdaje sobie sprawy z tego, że dużym zbiornikiem toksyczności jest nasza tkanka tłuszczowa, która ma ogromne zdolności do akumulowania zbędnych do życia związków. W tym temacie zarezerwuję sobie oddzielny wpis na blogu innym razem.

 Reasumując głodówki towarzyszyły ludziom od zawsze i były pewną formą samo-uleczania się poprzez eliminację toksycznych dla zdrowia związków i nieprzydatnych odpadów. Mnie od zawsze interesował temat głodówki leczniczej a to właśnie ze względu na szczególny proces, udowodniony naukowo i nagrodzony później nagrodą Nobla, o którym przeczytasz w następnym wpisie. To właśnie dzięki temu mechanizmowi zachodzącemu w naszym organizmie podczas świadomego okresu postu organizm może sterować porządkami i regenerować nasze siły witalne.